poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozdział 7

                Tego wieczoru Karolina bytowała w swojej komnacie czytając książki. Dostała ich bardzo dużo od Hadesa, gdy tylko dowiedział się, że uwielbia czytać. Tak, rozpieszczał ją i to bardzo. Czasami zastanawiała się, czy nie oddać mu tych wszystkich rzeczy, ale ostatecznie odrzuciła tą propozycję. Gdy tylko popatrzyła się na te całe półki książek, czuła się jak w raju i nie miałaby serca ich oddawać. A w ogóle skoro zależy mu na jej sercu, to niech się trochę postara! Może to samolubna myśl i niezbyt miła, lecz jeśli chodzi o tego brutala (przystojnego brutala), to jakoś nie miała skrępowania. Przecież on był panem całych podziemi! Nie wiadomo ile to ma pięter, a przecież wszystkie kamienie szlachetne i tak dalej znajdują się w ziemi. Kto wie, ile on tego ma?!
                Nagle rozległo się pukanie do drzwi i nie czekając na odpowiedź w progu stanął Hades. Jak zwykle dumnie i groźnie patrzył przed siebie, niby z wyższością i pogardą dla niższych klas społecznych, w tym wypadku, ludzi.
                Gdy tylko Karolina ujrzała jego sylwetkę, wróciła do czytania książki. Wciąż była obrażona za sytuację z przed południa i nie miała zamiaru odpuścić mu dopóty, dopóki chociaż trochę się nie ukorzy.
                Mężczyzna stanął przed nią i wpatrywał się intensywnym wzrokiem i odchrząknął.
                - Karolina…
                - Nie będę z tobą rozmawiać, kiedy wyglądasz… - przeskanowała go swoim wzrokiem od głowy do nóg - …tak.
                - „Tak”, to znaczy jak?
                - Jak pan i władca wszystkiego, co się rusza i oddycha.
                Hades westchnął, po czym usiadł na fotelu przed nią i spojrzał wymownie. Karolina uśmiechnęła się leciutko z faktu, że wygrała tą walkę.
                - Możesz mi powiedzieć, co miało znaczyć to zachowanie przy naszym gościu.
                - A co niby miało znaczyć? Nie dałam ci wtedy jasno do zrozumienia?
                - Karolina! - huknął na nią rozzłoszczony.
                - No co? Chciałam po prostu dać mu drugą szansę. Przecież przed nim było jeszcze całe życie. Był dobry, wierny, lojalny, uczciwy. Dla takich ludzi czasem warto naginać zasady.
                - Skąd wiesz, że taki był? - zdziwił się.
                - Nie wiem. Po prostu to... poczułam - położyła rękę na piersiach, w miejscu, gdzie znajdował się naszyjnik.
                Hades wstał i ruszył ku wyjściu, lecz zatrzymał się w progu.
                - Chodź, pokażę ci coś.
                Karolina wstała i ciągnięta ciekawością posłusznie szła za Hadesem. Pieli się cały czas ku górze i dziewczyna zorientowała się, że wchodzą na którąś z wież. Na końcu kręconych schodów znajdowała się zamknięta klapa. Mężczyzna wyciągnął klucze zza peleryny i otworzył nimi przejście. Na koniec pomógł jej wejść do środka. Wewnątrz nic nie było. Okrągła komnata nie odznaczała się niczym szczególnym prócz tego, że co około pięćdziesiąt centymetrów znajdowało się okno. Przez te okna było widać dosłownie wszystko. Na początku wszędzie była goła ziemia. Nie pokrywała ją żadna roślinność. Po jej prawej stronie rozpoczynała się ogromnych rozmiarów jaskinia, przez którą swego czasu uciekła do świata żywych. Jednak po lewe stronie znajdowało się morze. Ogromne, czarne morze, a na nim kilka wysp. Spojrzała wymownie na Hadesa.
                - Te wyspy to kolejne miejsca dla zmarłych. Jest ich kilka, dusze trafiają tam w zależności od tego, jaki wyrok wydadzą sędziowie.
                - Gdzie są ci sędziowie?
                - Widzisz tą najbliższą wyspę od jaskini? Tam właśnie jest sąd i stamtąd dusze płyną do swojego nowego świata. Zaczynają tam nowe życie. Wieczne życie - w tym momencie Karolina wzdrygnęła się. - Co ci jest?
                - Zimno mi się zrobiło - odpowiedziała kładąc ręce na ramionach.
                Hades nie namyślając się długo ściągnął swoją pelerynę i założył ją na Karolinę. Ta lekko zdezorientowana nie wiedziała, co się dzieje i napięła wszystkie mięśnie w geście samoobrony. Gdy zdała sobie sprawę, że dał jej własny płaszcz, jej policzki zarumieniły się i nagle zrobiło jej się  bardzo ciepło.
                - Z tych wieży mam widok na wszystko. Stojąc tutaj mogę kontrolować każdą duszę, patrzyć jak sprawują się sędziowie, czy Charon wiezie dusze na właściwe wyspy.
                Karolina w ciszy i skupieniu słuchała tego, co mówił. Nie wiedziała dlaczego, ale bardzo ją to interesowało. Nagle coś ją olśniło. W podstawówce i na początki gimnazjum przecież przerabiała mitologię i w Hadesie było coś takiego jak Tartar - miejsce dla potępionych.
                - A gdzie jest Tartar? - spytała nieśmiało.
                - Ten zamek jest zbudowany nad wejściem do Tartaru.
                - Co? - przeraziła się lekko.
                - Spokojnie, Tartar jest tak głęboki, że nikt tutaj się nie przekradnie, a zamek zbudowany jest z diamentowych fundamentów, nie zawali się. Nie musisz się bać.
                - Jak to jest?
                - Ale co?
                - Jak to jest skazywać ludzi na wieczność w męczarniach? - wyszeptała, lecz doskonale ją słyszał.
                - To… niesamowicie trudne. Czasami chcesz być litościwy, ale nie możesz, bo sprawiedliwość wobec innych ci na to nie pozwala. To coś jak ze zwierzęciem. Chcesz się z nim bawić, chcesz, aby miał najlepiej na świecie, ale gdy ma karę, nie możesz mu odpuścić, gdyż wtedy nie będzie posłuszny i nie będzie brał cię na serio.
                - Ale ty jesteś dziwny - powiedziała to bardziej do siebie, niżeli do niego. Spojrzał na nią jak na wariatkę, a ona próbowała rozgryźć go wzrokiem. - Raz jesteś zamknięty w sobie, bezlitosny, groźny, a innym razem mówisz o wszystkim z taką czułością, tak szczerze. Gdy mam już pewność, że znam twoje zachowanie, to ty nagle wywijasz jakiś numer i wszystko, co do tej pory o tobie myślałam, zmienia się w jednej chwili.
                - Cóż, nie zawsze byłem cholernym sukinsynem - uśmiechnął się rozbawiony, a ona spojrzała na niego z udawanym niedowierzeniem. - Tak, może to dziwne, ale na początku taki nie byłem. To przez pewne wydarzenia z mojego życia stałem się taki groźny, surowym, okrutny.
                - Ale co zaczęło cię tak nagle zmieniać, że zacząłeś się otwierać?
                - Może ty mi to powiesz? - spytał zmysłowym szeptem, a na jej policzkach pojawiły się ostre rumieńce.
                Nic nie mówiąc, odszedł, zostawiając ją z wielkim mętlikiem w głowie.
                Musiała wszystko na spokojnie i trzeźwo przemyśleć.
                Wszystko…

***
                Karolina wszystko dokładnie sobie przemyślała, pozostała tylko kwestia znalezienia odpowiedniej chwili, aby mu to powiedzieć. Przecież w końcu musi się taka nadarzyć!
                - Co to za dźwięk? - Karolina zeszła do sali tronowej, gdyż to właśnie stamtąd usłyszała dźwięk jakby otwierających się drzwi. - Czyżbyśmy mieli gościa?
                Karolina spojrzała na wielkie podwoje, które były zamknięte, lecz przed nimi ujrzała znajomą jej osobę. Był to Michał. Także ubrany w starożytnie szaty, rozglądał się dookoła, aż wreszcie ją zobaczył. Karolina czym prędzej podbiegła do niego. Czuła wielką radość, że wreszcie spotka kogoś znajomego i to swojego najlepszego przyjaciela. Jednak z drugiej strony czuła lęk, bo w każdej chwili mógł się zjawić Hades, który na pewno nie będzie zadowolony z wizyty jej przyjaciela.
                - Michał, co ty tu robisz? - uściskała go przyjacielsko.
                - Co ja tu robię? Mógłbym cię spytać o to samo! - uśmiechnął się do niej sympatycznie. - Przyszedłem po ciebie.
                - Po mnie? - zdziwiła się, ale zaraz usłyszała odgłos biegnącego Cerbera. - Idzie tu? Proszę, zatrzymaj go jak najdłużej, błagam cię! Za to będziesz mógł spać w moim pokoju!
                Cerber natychmiast ruszył zatrzymać swego pana jak najdłużej.
                - Wow! Co za pies! A jaki posłuszny! - powiedział Michał, gdyż nie widział trzech głów Cerbera.
                - Michał, idź stąd, ale już! Nie możesz tu zostać ani minuty dłużej!
                - Ale ja przyszedłem po ciebie!
                - To nie miejsce i czas, proszę cię, idź stąd. Skontaktujemy się, obiecuję, a potem spotkamy, tylko idź już.
                - Ale dlaczego?
                - On ma dzisiaj zły humor, a gdy ma zły humor, to jest bezlitosny i zawsze znajdzie coś, za co będzie mógł dać ci okropną karę albo nawet zabić, więc błagam cię, idź stąd!
                - Ale kto taki?! - nic nie rozumiał.
                - Ja - odpowiedział doniosły głos.
                Karolina nagle stanęła jak wryta, z oczami szeroko otwartymi. Gwałtownie odwróciła się plecami do Michała zasłaniając go własnym ciałem, ujrzała Hadesa, który zbliżał się do nich pomału. U swego boku miał Cerbera, który posłusznie szedł za nim ze wszystkimi zwieszonymi głowami. Nie mógł postąpić inaczej, gdyż był przypięty do smyczy, w drugiej zaś dłoni jego pan dzierżył niebezpieczną kosę.
                - Nie wychylaj się - powiedziała szeptem. Michał był wyższy od niej, więc widział groźną postać zbliżającą się do nich pomału.
                - Nie mam zamiaru - odpowiedział ze skruchą w głosie i żałował, że jej nie posłuchał i nie poszedł.
                - Karolina, możesz mi łaskawie powiedzieć, kto to jest? - nie wyglądał na zadowolonego, a zbliżał się do nich coraz bardziej, Karolinie serce waliło jak szalone. Hades od rana chodził naburmuszony, w złym humorze. Raz udało jej się widzieć ofiary jego złego humoru i żadna nie wyszła z tego żywa.
                - To… To mój przyjaciel.
                - Przyjaciel?! Opuszczałaś zamek bez mojej zgody i znalazłaś sobie tutaj przyjaciela?!
                - Nie! - zaprzeczyła natychmiast. - On jest z tamtego świata, to Michał.
                - Więc jak się tutaj znalazł?! - dociekał prawdy.
                - Nie… Nie wiem - w jej głosie było wyraźnie słychać lęk.
                - Jak się tutaj znalazłeś? - zwrócił się groźnie do Michała.
                - Ja… nie pamiętam - skłamał.
                - Hm… - uśmiechnął się Hades, po czym wygodniej złapał kosę. - Twoja dusza po śmierci wszystko wyśpiewa, gwarantuję ci - od razu wyczuł jego kłamstwo.
                Chłopak zbladł. W oczach mężczyzny nie widział żadnej litości ani oznak, że to jakiś żart. Machinalnie postąpił krok do tyłu. Karolina o wiele bardziej zdawała sobie sprawę, co nastąpi. Hades na początku wyrządzi mu ogromne cierpienie i ból, a dopiero potem zabije i wyciągnie od niego, jak się tutaj znalazł.
                - Hadesie, proszę, nie rób tego! - krzyknęła z nadzieją w głosie, że może posłucha.
                - Karolina, nie wtrącaj się, to nie twoja sprawa! - odkrzyknął jej, a ona także zrobiła krok do tyłu. Hades był coraz bliżej. Zbyt się bała, aby odpowiedzieć, że to w całości jej sprawa. 
                Szedł niczym taran. Już dawno puścił Cerbera, który uciekł i schował się zlęknięty. Karolina mimo lęku nie zeszła mu z drogi, nie przekonało ją nawet jego piorunujące spojrzenie. Mocno ją odepchnął, a potem cofną kosę do tyłu, aby jednym ruchem odciąć Michałowi głowę. Karolina nie spodziewała się, że od razu go zabije, ruszyła czym prędzej na ratunek. Wyciągnęła miecz, pierwszą rzecz, o jaką poprosiła Hadesa i choć zrobił to z niechęcią, to podarował jej potężną broń, która nie złamie się na pół pod wpływem jego kosy.
                - Karolina! - huknął na nią. Jego oczy paliły od gniewu, nie było w nich nic prócz chęci do zabijania i zero litości.
                Karolina na dźwięk swojego imienia skuliła się. Spodziewała się, że nagroda za sprzeciwienie nie będzie za miła, ale nie miała innego wyboru. Musiała obronić swojego przyjaciela, swojego kuzyna.
                Hades zabrał kosę, ale nie przestawał patrzeć na nią, która teraz dumnie się wyprostowała i wprost emanowało od niej zawziętością.
                - Karolina, ostatni raz ci mówię, abyś odsunęła się. To nie twoje sprawa, a jeżeli się nie odsuniesz, to ty także pożałujesz.
                - Nie. Hadesie, to jest mój kuzyn i nie dam ci go zabić. To w zupełności moja sprawa.
                Hades przygotował się do walki z Karoliną. Nie był to pierwszy ani ostatni raz, więc robił to bez skrępowania. W prawej ręce mocno trzymał kosę, stał dumnie wyprostowany.
                - Michał, uciekaj, wyjdź z tych podziemi i nie wracaj tutaj. Gwarantuję ci, że się z tobą skontaktuję, ale teraz biegnij - rzuciła mu przez ramię.
                Michałowi nie trzeba było więcej powtarzać. Ruszył biegiem czym prędzej. Hades już zrobił krok w jego stronę, ale Karolina zagrodziła mu drogę mieczem.
                - Chcesz walczyć? Proszę bardzo!
                Karolina widząc, że Hades nigdzie nie pójdzie, wzięła pochwę, schowała ostrze i rzuciła je na bok.
                - Hadesie, nie będę z tobą walczyć - odpowiedziała łagodnie i podeszła do niego. Położyła mu dłoń na jego lewym przedramieniu, a drugą na ramieniu, w której trzymał kosę. Patrzyła mu prosto w oczy, z lekkim uśmiechem na twarzy. - Jeżeli mam zostać twoją żoną, to musisz uszanować moją rodzinę, tak samo jak ja twoją.
                - Co powiedziałaś? - spytał oszołomiony Hades po chwili, nie wierzył w to, co usłyszał.
                - Dobrze wiesz, co.
                Karolina przesunęła lewą ręką za jego kark i pociągnęła do siebie, aby się schylił. Wtedy pocałowała go. Hades tylko mocniej zacisnął dłoń na kosisku i odwzajemnił pocałunek. Wolną ręką złapał Karolinę za talię i przysunął do siebie jeszcze bliżej.
                Gdy dziewczyna odsunęła się, cmoknęła go jeszcze w czoło i odeszła z uśmiechem na twarzy, i rumieńcami na policzkach. Hades wciąż nieświadomy tego, co się stało, śledził ją oszołomionym wzrokiem.
                Wreszcie udało jej się znaleźć dogodny moment, na powiedzenie mu tego, że chce zostać jego żoną! Co za ulga!

Przejdź do:
-Rozdział poprzedni: Rozdział 6
-Rozdział następny: Rozdział 8

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Szablon by Impressole