Tego wieczoru Karolina bytowała
w swojej komnacie czytając książki. Dostała ich bardzo dużo od Hadesa, gdy
tylko dowiedział się, że uwielbia czytać. Tak, rozpieszczał ją i to bardzo. Czasami
zastanawiała się, czy nie oddać mu tych wszystkich rzeczy, ale ostatecznie
odrzuciła tą propozycję. Gdy tylko popatrzyła się na te całe półki książek,
czuła się jak w raju i nie miałaby serca ich oddawać. A w ogóle skoro zależy mu
na jej sercu, to niech się trochę postara! Może to samolubna myśl i niezbyt
miła, lecz jeśli chodzi o tego brutala (przystojnego brutala), to jakoś nie
miała skrępowania. Przecież on był panem całych podziemi! Nie wiadomo ile to ma
pięter, a przecież wszystkie kamienie szlachetne i tak dalej znajdują się w
ziemi. Kto wie, ile on tego ma?!
Nagle rozległo się pukanie do
drzwi i nie czekając na odpowiedź w progu stanął Hades. Jak zwykle dumnie i
groźnie patrzył przed siebie, niby z wyższością i pogardą dla niższych klas
społecznych, w tym wypadku, ludzi.
Gdy tylko Karolina ujrzała jego
sylwetkę, wróciła do czytania książki. Wciąż była obrażona za sytuację z przed
południa i nie miała zamiaru odpuścić mu dopóty, dopóki chociaż trochę się nie
ukorzy.
Mężczyzna stanął przed nią i
wpatrywał się intensywnym wzrokiem i odchrząknął.
- Karolina…
- Nie będę z tobą rozmawiać,
kiedy wyglądasz… - przeskanowała go swoim wzrokiem od głowy do nóg - …tak.
- „Tak”, to znaczy jak?
- Jak pan i władca wszystkiego,
co się rusza i oddycha.
Hades westchnął, po czym usiadł
na fotelu przed nią i spojrzał wymownie. Karolina uśmiechnęła się leciutko z
faktu, że wygrała tą walkę.
- Możesz mi powiedzieć, co miało
znaczyć to zachowanie przy naszym gościu.
- A co niby miało znaczyć? Nie
dałam ci wtedy jasno do zrozumienia?
- Karolina! - huknął na nią
rozzłoszczony.
- No co? Chciałam po prostu dać
mu drugą szansę. Przecież przed nim było jeszcze całe życie. Był dobry, wierny,
lojalny, uczciwy. Dla takich ludzi czasem warto naginać zasady.
- Skąd wiesz, że taki był? -
zdziwił się.
- Nie wiem. Po prostu to... poczułam - położyła rękę na piersiach, w miejscu, gdzie znajdował się
naszyjnik.
Hades wstał i ruszył ku wyjściu,
lecz zatrzymał się w progu.
- Chodź, pokażę ci coś.
Karolina wstała i ciągnięta
ciekawością posłusznie szła za Hadesem. Pieli się cały czas ku górze i
dziewczyna zorientowała się, że wchodzą na którąś z wież. Na końcu kręconych
schodów znajdowała się zamknięta klapa. Mężczyzna wyciągnął klucze zza peleryny
i otworzył nimi przejście. Na koniec pomógł jej wejść do środka. Wewnątrz nic
nie było. Okrągła komnata nie odznaczała się niczym szczególnym prócz tego, że
co około pięćdziesiąt centymetrów znajdowało się okno. Przez te okna było widać
dosłownie wszystko. Na początku wszędzie była goła ziemia. Nie pokrywała ją
żadna roślinność. Po jej prawej stronie rozpoczynała się ogromnych rozmiarów
jaskinia, przez którą swego czasu uciekła do świata żywych. Jednak po lewe
stronie znajdowało się morze. Ogromne, czarne morze, a na nim kilka wysp.
Spojrzała wymownie na Hadesa.
- Te wyspy to kolejne miejsca
dla zmarłych. Jest ich kilka, dusze trafiają tam w zależności od tego, jaki
wyrok wydadzą sędziowie.
- Gdzie są ci sędziowie?
- Widzisz tą najbliższą wyspę od
jaskini? Tam właśnie jest sąd i stamtąd dusze płyną do swojego nowego świata.
Zaczynają tam nowe życie. Wieczne życie - w tym momencie Karolina wzdrygnęła
się. - Co ci jest?
- Zimno mi się zrobiło -
odpowiedziała kładąc ręce na ramionach.
Hades nie namyślając się długo ściągnął
swoją pelerynę i założył ją na Karolinę. Ta lekko zdezorientowana nie
wiedziała, co się dzieje i napięła wszystkie mięśnie w geście samoobrony. Gdy
zdała sobie sprawę, że dał jej własny płaszcz, jej policzki zarumieniły się i
nagle zrobiło jej się bardzo ciepło.
- Z tych wieży mam widok na
wszystko. Stojąc tutaj mogę kontrolować każdą duszę, patrzyć jak sprawują się
sędziowie, czy Charon wiezie dusze na właściwe wyspy.
Karolina w ciszy i skupieniu
słuchała tego, co mówił. Nie wiedziała dlaczego, ale bardzo ją to interesowało.
Nagle coś ją olśniło. W podstawówce i na początki gimnazjum przecież
przerabiała mitologię i w Hadesie było coś takiego jak Tartar - miejsce dla
potępionych.
- A gdzie jest Tartar? - spytała
nieśmiało.
- Ten zamek jest zbudowany nad wejściem do Tartaru.
- Co? - przeraziła się lekko.
- Spokojnie, Tartar jest tak
głęboki, że nikt tutaj się nie przekradnie, a zamek zbudowany jest z
diamentowych fundamentów, nie zawali się. Nie musisz się bać.
- Jak to jest?
- Ale co?
- Jak to jest skazywać ludzi na
wieczność w męczarniach? - wyszeptała, lecz doskonale ją słyszał.
- To… niesamowicie trudne. Czasami
chcesz być litościwy, ale nie możesz, bo sprawiedliwość wobec innych ci na to
nie pozwala. To coś jak ze zwierzęciem. Chcesz się z nim bawić, chcesz, aby
miał najlepiej na świecie, ale gdy ma karę, nie możesz mu odpuścić, gdyż wtedy
nie będzie posłuszny i nie będzie brał cię na serio.
- Ale ty jesteś dziwny -
powiedziała to bardziej do siebie, niżeli do niego. Spojrzał na nią jak na
wariatkę, a ona próbowała rozgryźć go wzrokiem. - Raz jesteś zamknięty w sobie,
bezlitosny, groźny, a innym razem mówisz o wszystkim z taką czułością, tak
szczerze. Gdy mam już pewność, że znam twoje zachowanie, to ty nagle wywijasz
jakiś numer i wszystko, co do tej pory o tobie myślałam, zmienia się w jednej
chwili.
- Cóż, nie zawsze byłem
cholernym sukinsynem - uśmiechnął się rozbawiony, a ona spojrzała na niego z
udawanym niedowierzeniem. - Tak, może to dziwne, ale na początku taki nie
byłem. To przez pewne wydarzenia z mojego życia stałem się taki groźny,
surowym, okrutny.
- Ale co zaczęło cię tak nagle
zmieniać, że zacząłeś się otwierać?
- Może ty mi to powiesz? -
spytał zmysłowym szeptem, a na jej policzkach pojawiły się ostre rumieńce.
Nic nie mówiąc, odszedł,
zostawiając ją z wielkim mętlikiem w głowie.
Musiała wszystko na spokojnie i
trzeźwo przemyśleć.
Wszystko…
***
Karolina wszystko dokładnie
sobie przemyślała, pozostała tylko kwestia znalezienia odpowiedniej chwili, aby
mu to powiedzieć. Przecież w końcu musi się taka nadarzyć!
- Co to za dźwięk? - Karolina
zeszła do sali tronowej, gdyż to właśnie stamtąd usłyszała dźwięk jakby otwierających
się drzwi. - Czyżbyśmy mieli gościa?
Karolina spojrzała na wielkie
podwoje, które były zamknięte, lecz przed nimi ujrzała znajomą jej osobę. Był
to Michał. Także ubrany w starożytnie szaty, rozglądał się dookoła, aż wreszcie
ją zobaczył. Karolina czym prędzej podbiegła do niego. Czuła wielką radość, że
wreszcie spotka kogoś znajomego i to swojego najlepszego przyjaciela. Jednak z
drugiej strony czuła lęk, bo w każdej chwili mógł się zjawić Hades, który na
pewno nie będzie zadowolony z wizyty jej przyjaciela.
- Michał, co ty tu robisz? -
uściskała go przyjacielsko.
- Co ja tu robię? Mógłbym cię
spytać o to samo! - uśmiechnął się do niej sympatycznie. - Przyszedłem po
ciebie.
- Po mnie? - zdziwiła się, ale
zaraz usłyszała odgłos biegnącego Cerbera. - Idzie tu? Proszę, zatrzymaj go jak
najdłużej, błagam cię! Za to będziesz mógł spać w moim pokoju!
Cerber natychmiast ruszył
zatrzymać swego pana jak najdłużej.
- Wow! Co za pies! A jaki
posłuszny! - powiedział Michał, gdyż nie widział trzech głów Cerbera.
- Michał, idź stąd, ale już! Nie
możesz tu zostać ani minuty dłużej!
- Ale ja przyszedłem po ciebie!
- To nie miejsce i czas, proszę
cię, idź stąd. Skontaktujemy się, obiecuję, a potem spotkamy, tylko idź już.
- Ale dlaczego?
- On ma dzisiaj zły humor, a gdy
ma zły humor, to jest bezlitosny i zawsze znajdzie coś, za co będzie mógł dać ci
okropną karę albo nawet zabić, więc błagam cię, idź stąd!
- Ale kto taki?! - nic nie
rozumiał.
- Ja - odpowiedział doniosły
głos.
Karolina nagle stanęła jak
wryta, z oczami szeroko otwartymi. Gwałtownie odwróciła się plecami do Michała
zasłaniając go własnym ciałem, ujrzała Hadesa, który zbliżał się do nich pomału.
U swego boku miał Cerbera, który posłusznie szedł za nim ze wszystkimi
zwieszonymi głowami. Nie mógł postąpić inaczej, gdyż był przypięty do smyczy, w
drugiej zaś dłoni jego pan dzierżył niebezpieczną kosę.
- Nie wychylaj się - powiedziała
szeptem. Michał był wyższy od niej, więc widział groźną postać zbliżającą się
do nich pomału.
- Nie mam zamiaru - odpowiedział
ze skruchą w głosie i żałował, że jej nie posłuchał i nie poszedł.
- Karolina, możesz mi łaskawie
powiedzieć, kto to jest? - nie wyglądał na zadowolonego, a zbliżał się do nich
coraz bardziej, Karolinie serce waliło jak szalone. Hades od rana chodził naburmuszony, w złym humorze. Raz udało jej się widzieć ofiary jego złego humoru i żadna nie wyszła z tego żywa.
- To… To mój przyjaciel.
- Przyjaciel?! Opuszczałaś zamek
bez mojej zgody i znalazłaś sobie tutaj przyjaciela?!
- Nie! - zaprzeczyła natychmiast.
- On jest z tamtego świata, to Michał.
- Więc jak się tutaj znalazł?! -
dociekał prawdy.
- Nie… Nie wiem - w jej głosie
było wyraźnie słychać lęk.
- Jak się tutaj znalazłeś? -
zwrócił się groźnie do Michała.
- Ja… nie pamiętam - skłamał.
- Hm… - uśmiechnął się Hades, po
czym wygodniej złapał kosę. - Twoja dusza po śmierci wszystko wyśpiewa,
gwarantuję ci - od razu wyczuł jego kłamstwo.
Chłopak zbladł. W oczach
mężczyzny nie widział żadnej litości ani oznak, że to jakiś żart. Machinalnie
postąpił krok do tyłu. Karolina o wiele bardziej zdawała sobie sprawę, co
nastąpi. Hades na początku wyrządzi mu ogromne cierpienie i ból, a dopiero
potem zabije i wyciągnie od niego, jak się tutaj znalazł.
- Hadesie, proszę, nie rób tego!
- krzyknęła z nadzieją w głosie, że może posłucha.
- Karolina, nie wtrącaj się, to nie twoja sprawa! - odkrzyknął jej, a ona także zrobiła krok do tyłu.
Hades był coraz bliżej. Zbyt się bała, aby odpowiedzieć, że to w całości jej sprawa.
Szedł niczym taran. Już dawno
puścił Cerbera, który uciekł i schował się zlęknięty. Karolina mimo lęku nie
zeszła mu z drogi, nie przekonało ją nawet jego piorunujące spojrzenie. Mocno
ją odepchnął, a potem cofną kosę do tyłu, aby jednym ruchem odciąć Michałowi
głowę. Karolina nie spodziewała się, że od razu go zabije, ruszyła czym prędzej
na ratunek. Wyciągnęła miecz, pierwszą rzecz, o jaką poprosiła Hadesa i choć
zrobił to z niechęcią, to podarował jej potężną broń, która nie złamie się na
pół pod wpływem jego kosy.
- Karolina! - huknął na nią.
Jego oczy paliły od gniewu, nie było w nich nic prócz chęci do zabijania i zero
litości.
Karolina na dźwięk swojego
imienia skuliła się. Spodziewała się, że nagroda za sprzeciwienie nie będzie za
miła, ale nie miała innego wyboru. Musiała obronić swojego przyjaciela, swojego
kuzyna.
Hades zabrał kosę, ale nie
przestawał patrzeć na nią, która teraz dumnie się wyprostowała i wprost
emanowało od niej zawziętością.
- Karolina, ostatni raz ci
mówię, abyś odsunęła się. To nie twoje sprawa, a jeżeli się nie odsuniesz, to
ty także pożałujesz.
- Nie. Hadesie, to jest mój
kuzyn i nie dam ci go zabić. To w zupełności moja sprawa.
Hades przygotował się do walki z
Karoliną. Nie był to pierwszy ani ostatni raz, więc robił to bez skrępowania. W
prawej ręce mocno trzymał kosę, stał dumnie wyprostowany.
- Michał, uciekaj, wyjdź z tych
podziemi i nie wracaj tutaj. Gwarantuję ci, że się z tobą skontaktuję, ale
teraz biegnij - rzuciła mu przez ramię.
Michałowi nie trzeba było więcej
powtarzać. Ruszył biegiem czym prędzej. Hades już zrobił krok w jego stronę,
ale Karolina zagrodziła mu drogę mieczem.
- Chcesz walczyć? Proszę bardzo!
Karolina widząc, że Hades
nigdzie nie pójdzie, wzięła pochwę, schowała ostrze i rzuciła je na bok.
- Hadesie, nie będę z tobą
walczyć - odpowiedziała łagodnie i podeszła do niego. Położyła mu dłoń na jego
lewym przedramieniu, a drugą na ramieniu, w której trzymał kosę. Patrzyła mu
prosto w oczy, z lekkim uśmiechem na twarzy. - Jeżeli mam zostać twoją żoną, to
musisz uszanować moją rodzinę, tak samo jak ja twoją.
- Co powiedziałaś? - spytał
oszołomiony Hades po chwili, nie wierzył w to, co usłyszał.
- Dobrze wiesz, co.
Karolina przesunęła lewą ręką za
jego kark i pociągnęła do siebie, aby się schylił. Wtedy pocałowała go. Hades
tylko mocniej zacisnął dłoń na kosisku i odwzajemnił pocałunek. Wolną ręką
złapał Karolinę za talię i przysunął do siebie jeszcze bliżej.
Gdy dziewczyna odsunęła się,
cmoknęła go jeszcze w czoło i odeszła z uśmiechem na twarzy, i rumieńcami na
policzkach. Hades wciąż nieświadomy tego, co się stało, śledził ją oszołomionym
wzrokiem.
Wreszcie udało jej się znaleźć dogodny moment, na powiedzenie mu tego, że chce zostać jego żoną! Co za ulga!
Przejdź do:-Rozdział poprzedni: Rozdział 6
-Rozdział następny: Rozdział 8
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz