niedziela, 28 czerwca 2015

Rozdział 8

                To była pierwsza noc, kiedy Karolinę ogarnął spokojny, miły sen. Zasnęła praktycznie od razu po położeniu się na łóżku i przykryciu kołdrą. Zanim odpłynęła, poczuła jeszcze jak Cerber kładzie się u jej nóg. Nazajutrz obudziła się dość wcześnie, ale przywitał ją nie tylko wesoły Cerber, że pozwoliła mu spać w swoim pokoju, ale także jego pan, który uśmiechał się do niej delikatnie.
                Karolina patrzyła na niego nieufnie. Czuła całą sobą, że coś kombinuje i nie myliła się. Zabrał ją na górę, a dokładniej na cichą polanę w lesie. Wczesne słońce rozświetlało trawę oblaną rosą, wkoło panowała przyjemna cisza, nawet jeden ptak nie zawahał się jej przerwać.
                Hades rozłożył na trawie aksamitny koc i oboje usiedli w milczeniu. Karolina słuchała niemej pieśni lasu. Choć normalnie nic nie było słuchać, to ona czuła tą pieśń w sercu. Zawsze tak miała, jej nastrój pływał na odbiór otoczenia, a że teraz była szczęśliwa - las dla niej śpiewał. Nawet bezdźwięcznie. Westchnęła i położyła głowę na ramieniu Hadesa, który tylko spojrzał na nią i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Dawno się tak nie uśmiechał. Można powiedzieć, że całe wieki temu.
                - Karolina?
                - Tak? - nawet nie drgnęła.
                - Chcesz tutaj zostać razem ze mną? - Karolina pomału wyprostowała się i spojrzała na jego już nie uśmiechniętą twarz, lecz całkowicie poważną. Przez chwilę zastanawiała się, co odpowiedzieć.
                - Nie. Chcę wrócić do domu - uśmiechnęła się do niego przepraszająco.
                Mężczyzna otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale nie wiedział co takiego. Myślał… nie. Był święcie przekonany, że powie „tak”, ale ona zaprzeczyła. Może jednak tamten pocałunek był wymuszony z jej strony, aby się nad nią zlitował i pozwolił wrócić do domu? Przekonał się wiele razy, że kobiety to parszywe stworzenia, które potrafią wykorzystać każdą słabość mężczyzny i obrócić ją na swoją korzyść. Wiedział to, a mimo to miał nadzieję, że może Karolina będzie inna.
                Mylił się.
                - Hej, słuchasz mnie? - Karolina pomachała mu ręką przed oczami. Wzdrygnął się i spojrzał na nią zdezorientowany.
                - Przepraszam, co mówiłaś?
                - Mówiłam, że nie zostanę z tobą tutaj, ponieważ to nie jest twój świat i nie będziesz się tutaj dobrze czuł. Hades to co innego.
                - Ale mi przecież chodziło, że…
                Nie dokończył, ponieważ Karolina wybuchła głośnym śmiechem. Czasami zastanawiał się, czy z tą kobietą w ogóle warto rozmawiać.
                - Przecież dobrze wiem, o co ci chodziło, ale lubię się czasami z tobą podroczyć - oznajmiła, gdy uspokoiła się nieco.
                - Jesteś niemożliwa, Karolina.
                Przybliżył się do niej i pocałował delikatnie. Nie protestowała, tylko odwzajemniła pocałunek, a potem znowu się zaśmiała i zaczęła mówić o przyrodzie z pełnym zachwytem.
                Kochał ją? Chciał z nią spędzić wieczność? Jako druga doprowadzała go do istnej krainy szczęśliwości?
                Tak, tak i tak.
                Gdy Karolina przestała na chwilę mówić, spojrzała na niego marszcząc brwi. Dziwnie się w nią wpatrywał, jakby rozmarzony. To nie było w jego stylu. Nic nie mówiąc Hades sięgnął gdzieś za pelerynę i wyciągnął czerwone pudełko. Karolina zaczęła porządnie się zastanawiać, czy on przypadkiem w tej pelerynie nie ma ukrytych kieszeni, no bo jak inaczej wyciągałby te wszystkie rzeczy stamtąd?
                Czerwone pudełko było w kształcie trójkąta. Dziewczyna nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała, ale szybko zdała sobie sprawę, co to jest, gdy Hades otworzył pudełko. Dosłownie zabrakło jej słów. Rzuciła się na Hadesa ściskając go i całując w policzek.
                Pierścionek z szafirem szybko trafił na palec Karoliny.
                A potem był tylko śmiech.

                Nie wiedzieli jednak, że z gąszczu drzew przyglądają im się dwie pary oczu. Jedne patrzyły z młodzieńczą satysfakcją, a także zazdrością. Drugie zaś pałały nieopisaną wściekłością i rządzą zniszczenia całego tego piękna.

***

                Po całym zamku Hadesa rozniósł się potężny grzmot. Ktoś właśnie wywalił drzwi z zawiasów i wkroczył do środka. Karolina wstała gwałtownie przerywając dokładne oględziny swojego pierścionka zaręczynowego. Dostała go dzisiaj rano i wciąż nie mogła uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Ten hałas utwierdził ją w przekonaniu, że nie śni. Jednak od razu wpadło jej do głowy, że jeszcze nikt, odkąd tutaj przybyła, nie wparował do pałacu tak nagle i z takim hukiem. Musiało być coś na rzeczy.
                Hades natychmiast ruszył ku sali tronowej, skąd dobiegł ten dźwięk. Wcale nie zdziwił się, gdy na środku sali ujrzał potężną, aż nadmiernie umięśnioną sylwetkę mężczyzny. Był potężny, trochę wyższy od niego o brązowych włosach i błękitnych oczach. Ostre rysy twarzy dodawały mu uroku, posiadał liczne blizny na całym ciele, musiał stoczyć wiele boi. Na sobie miał biały chiton na ramiączkach i skórzane sandały. Rozglądał się po sali, gdy jego wzrok spoczął na Hadesie, który z zaplecionymi rękami na klatce piersiowej opierał się o swój tron i spokojnie czekał, aż przybysz zwróci na niego uwagę. Koło niego oparta była kosa.
                - Witaj, Heraklesie, po co tu przybyłeś? - Herakles dokładniej przyjrzał się młodemu mężczyźnie stojącemu przed nim.
                Nie możliwe, aby to on był Hadesem. Był taki młody, zdawał się być młodszy od niego. Udało mu się ujrzeć Zeusa. On wyglądał jak dorosły, dojrzały mężczyzna w średnik wieku, a ten stojący przed nim był jeszcze młody. Chociaż… Jego oczy. Widział w nich niezwykłą pewność siebie, siłę, niezaspokojoną ochotę zabicia bądź torturowania kogoś. Widział w nich nadzwyczajną dojrzałość, wiele lat doświadczenia.
                Zląkł się.
                - Przyszedłem tylko po Cerbera. Daj mi go, a nie zrobię ci krzywdy - odpowiedział dumnie usuwając strach w cień, to była jednak z podstawowych przyczyn jego częstego wygrywania walk.
                - Wybacz, ale nie oddam ulubionej zabawki mojej żony - Hades wyprostował się i wziął do ręki kosę.
                Herakles na ten gest założył strzałę na cięciwę swojego wielkiego łuku i wycelował prosto w serce olimpijskiego boga. Ten tylko uśmiechnął się do niego szaleńczo. W jego oczach nie widział najmniejszej iskierki lęku. Nic. Kompletnie nic.
                - Co tu się dzieje?
                Karolina niespodziewanie zjawiła się w sali. Przez chwilę obserwowała całe zjawisko, lecz nie na tyle długo, aby przekonać się, kim jest tajemniczy przybysz. Gdyby usłyszała ich rozmowę od początku, wiedziałaby, aby lepiej się nie wtrącać. Oglądała to wszystko zza pleców Hadesa, lecz dzięki jego ułożeniu, miała także podgląd na Heraklesa.
                Na niespodziewany widok kobiety, Herkules przez przypadek wypuścił strzałę w jej stronę. Widziała, co się dzieje i już przygotowała się do przyjęcia uderzenia, gdy usłyszała głośne „nie” wypowiadane przez Hades, a potem jego jęk. Zlęknięta otworzyła pomału oczy i ujrzała skulnego boga ze strzałą wbitą w bok. Krew lała się gęsto i najwidoczniej sprawiało mu to ogromny ból.
                - Hadesie, nic ci nie jest?! - przykucnęła przy nim przerażona. Dlaczego takie przykre incydenty zawsze ją spotykają?
                - Uciekaj stąd - wyszeptał.
                - W życiu! Jesteś ranny, trzeba ci pomóc!
                - Powiedziałem, abyś stąd uciekała! - podniósł głos, a w jego oczach widziała błysk wściekłości. Nawet ona bała się tej strony boga podziemi.
                Dziewczyna chciała ostatkami sił zaprotestować, ale Hades ubiegł ją. Położył rękę na jej kolanie i wyszeptał coś w nieznanym jej języku. Wtedy rzeczywistość stała się niewyraźna, zakręciło się jej w głowie i poczuła, jakby leciała. Przymknęła oczy, a gdy je otworzyła, znajdowała się na górze, a konkretniej u podnóża Olimpu.
                Oszołomiona rozejrzała się dookoła. Ogarnęła ją złość. Jak mógł w takiej sytuacji wysłać ją niewidomo gdzie?! Przecież może się zgubić, albo powtórzy się sytuacja z jej pierwszej ucieczki!
                Tupnęła nogą, aby odgonić od siebie nadmiar złości. Odetchnęła głęboko i uspokoiła się. Cóż, jeżeli będzie zmierzać na zachód, prędzej czy później trafi na bramę do Hadesu; takie przynajmniej dostała niegdyś instrukcje od swojego narzeczonego. Przetarła dłonią kark i ruszyła w dół pomarańczowego i nektarynkowego sadu. Wprawdzie mogła udać się na Olimp, lecz nie była pewna, czy spotka tam od razu Temidę, a nie miała zamiaru pytać pierwszego lepszego boga o drogę. Tutejsi bogowie dziwnym trafem byli bardzo aroganccy i pewni siebie, nie wiadomo, czy przypadkiem nie wskazali by jej błędnej drogi. Jeszcze trafiłaby na jakiegoś komika. Byłaby totalnie zgubiona.
                Słońce prażyło coraz goręcej. Zorientowała się, że było na pewno lato lub jego początek. Była już zmęczona trzygodzinną podróżą, lecz żadnego miasta jeszcze nie spotkała. Aczkolwiek ludzie, których spotkała, wyraźnie dali jej do zrozumienia, że miasto powinno znajdować się już gdzieś niedaleko.
                Mykeny to ogromne miasto, pełne ludzi, a w szczególności kupców, którzy na swoich straganach posiadali niewyobrażalną ilość biżuterii, różnych kolorów materiały, narzędzia, broń, zwierzęta. Przechodziła koło tego z niemałym podziwem. W życiu nie spodziewała się, że już w starożytności może być tak rozwinięte kupiectwo, a także technologia. Widziała wiele urządzeń przypominających jej z dwudziestego pierwszego wieku, chociażby stoliki, krzesła, a nawet portfel ze zwierzęcej skóry, który niestety nie sprzedawał się za dobrze. Targ podzielony był na dwie części. Te z przyborami codziennego użytku, a także na stoiska z owocami i warzywami. Oczywistym było, że w jednym urzędowali praktycznie sami mężczyźni, a w drugim kobiety.
                I wtedy przy jednym ze stolików z bronią ujrzała Michała. Podbiegła do niego i nic nie mówiąc odciągnęła od stoiska. Gdy zorientował się, że to Karolina, posłusznie szedł za nią. Opuścili stragany i znaleźli się gdzieś na cichej ulicy.            
                - Karolina! Ty jeszcze żyjesz? - spytał z niedowierzeniem Michał. Widział ostatnio Hadesa i jego przerażająca postać przyśniła mu się tej nocy. Miała jeszcze długo mu się śnić.
                - Oczywiście, dlaczego miałabym umrzeć?
                - No bo wiesz, Hades… on był…
                - Rozwścieczony? Żadna nowość - prychnęła zaplatając ręce na piersi. - Takie humorki to on ma co cztery dni. Można się przyzwyczaić.
                - Przyzwyczaić? Ty chyba żartujesz! Jak można przyzwyczaić się do takiego potwora jak on?! Ja bym tam nawet dnia nie wytrzymał. Żyć w ciągłym strachu o własne życie…
                - Cóż, pobiliśmy się kilka razy, ale jakoś nie uważam go za niewiadomo jakiego potwora. Każdy z nas może czasem się rozzłościć, a Hades… cóż, przez jego zawód stał się bardzo… drażliwy.
                - I ty jeszcze go bronisz, nie wierzę w to.
                Karolina wzruszyła ramionami.
                - Serce nie sługa.
                - O czym ty, do diabła, wygadujesz? O cholera. Nie gadaj mi, że ten pierścionek…
                - Tak - uśmiechnęła się promiennie, po czym spoważniała. - Dobra, a teraz gadaj, jak się tutaj znalazłeś.
                - Jakiś dzień po twoim odejściu przyszedł do mnie starszy mężczyzna i coś zaczął o tobie mówić, że niby ktoś cię porwał. Spytał się mnie, czy chcę ci pomóc, na co oczywiście przytaknąłem. Złapał mnie za ramię, a potem pojawiłem się tutaj. Nie masz pojęcia, w jakim szoku byłem, ale on wszystko mi wytłumaczył. Nawiasem mówiąc, tutaj wyglądał jak młody bóg. Potężny, młody, silny. Cały czas zastanawiałam się, czy przypadkiem nie otworzyłem buzi ze zdziwienia. Ten mężczyzna dał mi odpowiedni sprzęt, pieniądze oraz mapę, abym cię odnalazł, ale trwało to dość długo, bo zanim załapałem tutejsze życie, chwilę minęło. W końcu jednak odważyłem się wejść i sama już wiesz, jak wyszło.
                - Michał, w coś ty się wplątał - westchnęła Karolina.
                - Mógłbym powiedzieć to samo o tobie, ale skoro już tutaj jesteś, to wracajmy razem do domu - Michał pociągnął ją za ramię, ale ona stanowczo wyrwała mu się.
                - Przykro mi, ale teraz tu jest mój dom. Poznałam Hades i jestem jego narzeczoną. Nie mogę go o tak zostawić bez słowa, ja w ogóle nie mogę go zostawić.
                - Karolina! Czy ty słyszysz, co mówisz?! On cię porwał, a ty chcesz z nim być?!
                - To nie twój interes, w kim się… - nie dokończyła, gdyż akuratnie ludzie zaczęli coś krzyczeć, a daleki tłum stworzył szerokie przejście dla człowieka. Wszyscy skupiali się w grupki, byle jak najdalej od mężczyzny, który na barku niósł coś na kształt ogromnego worka. Nie doszedł do nich, gdyż skręcił gwałtownie w lewo - szedł w stronę zamku.
                Karolina od razu rozpoznała w tym człowieku mężczyznę, który był w Hadesie i zaatakował ją. W dodatku ogromny worek to tak naprawdę był Cerber. Zostawiając Michała pobiegła za Heraklesem i nie przejęła się tym, że jej kuzyn krzyczał za nią jak opętany. Teraz liczył się ten mężczyzna i worek, a raczej Cerber, którego miał na barku.
                Zwolniła dopiero przy murach zamku. Dopiero wtedy oświeciło ją, że to przecież Herkules w swojej ostatniej pracy miał złapać Cerbera i przyprowadzić do tchórzliwego króla. Tak właśnie było. Król bojąc się, że Herakles zechce go zabić i tym samym napuści na niego ogromnego, trzygłowego psa, nie wpuścił go do zamku, lecz kazał czekać przed murami. Stanął na jeden z wież i krzyczał do niego.
                - Świetnie, Heraklesie, a teraz zabij tego psa na moich oczach!
                Karolina nie mogła na to pozwolić, w szczególności, że Herakles wyciągał już miecz z pochwy, wyłoniła się z cienia drzewa i wyszła na środek.
                - W tej chwili masz go wypuścić! - spojrzała na wojownika groźnie.
                - Co? Zaraz, to ty. To ty byłaś przy Hadesie, zasłonił cię własnym ciałem, abyś nie została przeze mnie przestrzelona. Przez to przegrał walkę - odpowiedział dumnie. Bo któż nie byłby dumny z tego, że pokonał pana podziemi?
                Dziewczyna zacisnęła pięści. Była wściekła. Nie podobało jej się, że Hades mógł umrzeć przez nią, a w dodatku nie mogła pozwolić, aby ktoś śmiał się jej prosto w oczy z jej przyszłego męża. Jeszcze powiedział to z taką dumną i pychą. Coraz bardziej czuła w sobie wściekłość. Czuła w sobie narastającą moc.
                Pewnym krokiem podeszła do Heraklesa zupełnie ignorując stojącego na wieży króla i jego podwładnych, a także skomlenie Cerbera. Teraz przed oczami miała tylko jeden obraz: Heraklesa leżącego na ziemi z jej powodu.
                Zanim jeszcze podeszła do niego, cofnęła rękę do tyłu zaciskając w pieść i zamachnęła się uderzając herosa prosto w twarz. Reakcja była natychmiastowa. Herakles wypuścił z rąk Cerbera i złapał się za nos, który najbardziej oberwał. Piekielny pies wykorzystał sytuację i uciekł w gąszcz drzewa czekając na swoją panią i w razie czego zaatakować, aby chociaż spróbować ją obronić. Ale ona tego nie potrzebowała. Nie przerwała swojej zemsty na zwykłym uderzeniu w twarz. Złapała go dwiema rękami za barki, pociągnęła do siebie i w tym momencie podniosła kolano uderzając go w splot słoneczny. Zbrakło mu powietrza, zaczął się krztusić. Chcąc się jeszcze jakoś obronić, wyciągnął rękę z mieczem w stronę kobiety, lecz nie spodziewał się, że ona błyskawicznie chwyci go za nadgarstek i przeżuci przez swoje ramię.
                Upadek był wstrząsający. Poczuł go w całym ciele. Rozbolała go głowa, w dodatku z nosa lała mu się krew i nie mógł jeszcze dobrze nabrać powietrza. Pierwszy raz w życiu ktoś tak go pobił. Był to dla niego ogromny wstrząs psychiczny. W tym momencie cała jego duma, pewność siebie i ostrożność pękły jak przebity balon. Próbował się podnieść, ale na jego szerokiej klasie pojawił się mały sandał, który z wielką siłą przycisnął go mocniej do ziemi. Spojrzał w górę i ujrzał lekko uśmiechnięta postać drobnej dziewczyny, która właśnie doprowadziła go do takiego stanu.
                - Wiesz, z wielką przyjemnością zabiłabym cię, lecz to nie z mojej ręki przeznaczone ci umrzeć. Jednakże nie martwa się, do twojej śmierci najbardziej przyczyni się kobieta, jeszcze zobaczysz - wypowiedziała przypominając sobie chociaż trochę mitologii greckiej.
                - K… kim ty jesteś? - zdążył jedynie wydukać, a ona uśmiechnęła się perfidnie i z wyższością.

                - Jestem Karolina, żona Hades. Powiem ci jedno. Powinieneś cieszyć się nie z tego, że go pokonałeś, ale z tego, że ja zemściłam się na tobie, bo to co ci zrobiłam, to zaledwie namiastka tego, co by cię czekało w jego wykonaniu - ostatnie zdanie wysyczała mu w twarz.
Przejdź do:
-Rozdział poprzedni: Rozdział 7

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy

Szablon by Impressole